Tigga i Vox

Mamy zaszczyt przedstawić Wam nasz zwierzyniec, dzięki któremu mamy najlepszych testerów naszych produktów pod własnym dachem.

Pierwsza w naszym domu pojawiła się zupełnym przypadkiem czarna dama Tigga. Znaleźliśmy ją przejeżdżając ruchliwą ulicą w Poznaniu – obok krzaków zauważyliśmy czarne stojące uszy w trawie. Okazało się, że siedzi tam mały, przerażony królik. Zabraliśmy ją do domu i daliśmy odpocząć. Cały pierwszy dzień nie chciała wyjść z transporterka, w którym ją przynieśliśmy. Podjadała sobie sianko i zioła suszone, ale kiedy tylko próbowaliśmy jej dotknąć, wciskała się z najciemniejszy kąt.

Kolejnego dnia wyszła z transportera, jak gdyby nigdy nic. Usiadła na łóżku z pyszczkiem wydającym się mówić „Hej! Jestem królik i teraz ja tu jestem szefem!”

Wybraliśmy się z nią do weterynarza, żeby zapytać o płeć i ogólny stan zdrowia. Jak się okazało, trafiliśmy do osoby niezbyt znającej się na zajęczakach, która stwierdziła, że to dorosły królik i raczej długo nie pożyje… To był dla nas bodziec do działania. Zaczęliśmy szukać w Internecie informacji na temat królików. Znaleźliśmy polecanych weterynarzy. Okazało się, ze Tiggunia to dziewczynka i ma.. niecałe 5 miesięcy. Za to jest to królik hodowlany.

Kolejne miesiące upływały pod znakiem zabaw, jedzenia i spania. Tigga zrobiła się nieco osowiała, dlatego zdecydowaliśmy się na adopcję przyjaciela dla niej. Tak w naszym domu pojawił się Vox, adoptowany z Azylu dla Królików w Toruniu. W tym przypadku byliśmy już pewni, że to musi być królik hodowlany. Jego historia jest jedną z tych, które dość często dzielą młode króliki – miał być pożywką dla węża. Jak się jednak okazało, na całe szczęście, wąż nie chciał go zjeść (królik był prawdopodobnie za duży).

Proces zaprzyjaźniania królików trwał u nas dwa tygodnie. Dziś Tigga i Vox są bardzo zgraną parą i cieszą się dobrym zdrowiem.

Boniek

Boniek to kolejny królik, który trafił do nas do domu tymczasowego, jednak tak podbił nasze serca, że adoptowaliśmy go w miesiąc później. Początkowo był bardzo dziki i wystraszony, jednak dzięki naszej pracy, dziś już nam zaufał.

Boniek podobnie jak wszystkie nasze króliki ma nieciekawą historię. Był trzymany w klatce, gdzie siedział na własnych odchodach. Była zima, a on siedział sobie w zwykłej klatce, bez możliwości schronienia się gdziekolwiek przed śniegiem i deszczem. Dziś widać po nim, że bardzo docenia ciepło i miłość człowieka. Musiał się nauczyć wszystkiego od początku, ale teraz już wie, że ręka człowieka nie oznacza nic złego, a wręcz przeciwnie, coś całkiem miłego. Z Boniusia zrobił się pieszczoch.